środa, 23 listopada 2011

start część I

Zacżęło się... Nie skończyło, ale zaczęło się. Tak z całą pewnością można powiedzieć o tym co dziś zaistniało względem nastawu z jabłek. Nie jestem z tego zadowolony, bo liczyłem na to, że dziś mojemu chrapaniu będzie wtórowalo bulkanie z rurki fermentacyjnej. Co zrobiłem? I dużo i nie dużo, pracy włożonej sporo, ale efekt mało zadowalający. Trzeba było wykroić z 20 kg jabłek to co brzydkie i nie nadające się na wino, umyć dymion, wykroić z 20 kg jabłek to co brzydkie i nie nadające się na wino, zagotować wodę i rozpuścić w niej cukier i wykroić z 20 kg jabłek to co brzydkie i nie nadające się na wino... Tak, myslę, że to jabłka mnie pokonały i zmusiły tym samym do tego, by start podzielić na dwie części. Ale z pozytywnych rzeczy (a tych zawsze można sie doszukać) jest tak:
*ten blog zadziałał, stał się swego rodzaju motywatorem do działania (gdyby nie on, to znów bym przełożył wszystkie prace na jutro, a tak... proszę, coś się dzieje.
*jutro będę miał jakies 3/4 pracy mniej do zrobienia
*zjadłem sobie troszkę tartych jabłek
*okazało się, że mój dzielny pomocnik R2D2, który jest sokowirówką nadal działa
*nie boli mnie gardło i nie mam kaszlu (jak szukam pozytywów to często o tym myślę, jest to wynikiem tego, że kiedy faktycznie jestem chory, to wmawiam sobie, by zapamiętać ten straszny i niekomfortowy stan w jakim jestem i przypominać za każdym razem kiedy mam ochote zacząć na cos narzekać... sprawdza się ;)

i może starczy tego na dziś... Jutro część II

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz